koniara970 |
Wysłany:
Śro 22:17, 28 Lut 2007 Temat postu:
|
|
* Pinka
* lonża
* las, pastwisko
* stęp, kłus, galop
* Wyczyściłam Pinkę i założyłam jej ogłowie. Oczepiłam wodze. Wzięłam siodło pod pachę i poszłam na pastwisko. Tam ją polonżowałam. Najpierw była bardzo spięta i niespokojna. Oglądała się na różne strony, ale się uspokoiła i skupiła na wędzidle. Pracowałyśmy nad zadem w stępie, bo się rozlazła. Niezbyt nam to wychodziło. Zakłusowała i w kłusie lepiej pracowała. Zad ładnie chodziła, żuła wędzidło i ładnie pracowała nogami i zadem. Później jak przeszła do stępa wreszcie uruchomiła swój zadek i tak ładnie szła :* Później wygalopowała się. Nie obyło się bez brykania, no ale na dalsze ćwiczenia nie będzie tak nabuzowana. Odpięłam strzemiona i nałożyłam jej siodło. W stępie ładnie pracowała, w kłusie też, a w galopie też ładnie, tylko, że trochę brykała. Stwierdziłam, że na nią wsiądę na stępa. Wsiadłam na nią i stępowałyśmy. Ładnie stępowała, ale niestety reagowała tylko na głos, ale teraz zaczynamy się do łydek przyzwyczajać. Potem z niej zsiadłam, poklepałam i dałam jabłko. W boksie ją rozsiodłałam i wyczyściłam kopytka |
|
koniara970 |
Wysłany:
Pon 12:04, 29 Sty 2007 Temat postu:
Treningi - Pinka |
|
* Pinka
* lonża
* las, pastwisko
* zaufanie, wytrzymałość, szybkość
* Przyszłam do stajni ok. godziny 10.00. Orbatello zarżał na mój widok. Podeszłam do jego boksu i dałam mu marchewkę. Później poszłam do boksu Pinki. Zawołałam ją i dałam jej suchy chlebek. Weszyłyśmy do myjki. Zapięłam jej jeden tylko uwiąz, ale ustawiłam tak jakby miała dwa. Co tylko się przestawiała, to ja spowrotem na to samo miejsce. Na końcu stała bardzo spokojnie. Wzięłam lonżę i poszłysmy na pastwisko. Skoro mam lonżę to okólnika nie stawiam. Zaczęłyśmy od stępa w ręku. Nałożyłam jej ogłowie i stępowałyśmy. Na początku nie chciała przyjąć wędzidła, no ale po krótkim czasie udało się, za co została nagrodzona marchewką. Stępowałyśmy energicznie. Robiłyśmy volty, zakręty, zatrzymania. Następnie na lonży ją rozkłusowałam i rozgalopowałam. Ładnie chodziła - w końcu lonża to codzienność. Przywiązałam ją do ogrodzenia i wzięłam siodło. Dałam klaczy do obwąchania. Trochę na początku się przestraszyła. Położyłam je na padoku, niech leży. Wzięłam ją na lonżę spowrotem i chodziłyśmy w ogół niego. Pinka przestała się bać. Przywiązałam ją jeszcze raz. Delikatnie na początku wyklepałam ją po grzbiecie i pod brzuchem. Później mocniej trochę, robiłam jej masaż na grzbiet, mocnoo naciskałam i powoli, delikatnie założyłam siodło. Klacz chyba nie poczuła, ale poklepałam ją i dałam jej marchewkę.Później przypięłam z jednej strony popręg, pomachałam nim, trzymając siodło, żeby je uratować w razie czego, przytrzymałam pod brzuchem i dałam kawałek jabłka. Później ostrożnie przeszłam z drugiej strony. Przypięłam jej najpierw lekko popręg i tak z nią chodziłam stępem. Później przypięłam już mocniej, żeby siodło się nie zsunęło. Klacz kopnęła w powietrze, ale ją uspokoiłam. Wzięłam lonżę i lonżowałam kobyłę. Kłusik ładnie, galopik jeszcze ładniej i stęp energicznie, ładnie nogami pracowała. Zdjęłam jej siodło. Zdejmowanie było łatwe. Klacz się nawet nie ruszyła. Polonżowałam ją jeszcze galopem, bez siodła. Bardzo przyśpieszałam i galopowałam z nią tak, dopóki się trochę nie zmęczyła. Wzięłam derkę i poszłyśmy w ręku do lasu na stępik. Długo (chyba z godzinę) stępowałyśmy po lesie. Kobyła zdążyła wyschnąć i w stajni jeszcze ją trochę porozciągałam, dałam jabłuszko i poszłam wypuścić Orbatello. |
|